System alarmowy z agencji ochrony czy od prywatnej firmy?

Wielu użytkowników systemów alarmowych oraz klientów agencji ochrony nie zdaje sobie sprawy, jak kiepskie zabezpieczenia ma zamontowane i jak niski poziom ochrony ma w domu, firmie, czy sklepie…

Zdecydowana większość systemów alarmowych i systemów monitoringu montowanych na akord przez agencje ochrony, to badziewie – prowizorka. Systemiki montowane głównie przez podwykonawcze firmy z łapanki. Zasada jest prosta – klient udaje, że płaci, a agencja udaje, że chroni :-(

Znam również przypadki, gdzie klient zapłacił agencji ochrony dużo pieniędzy i był przekonany, że ma dobrze zabezpieczony dom, a przy pierwszym włamaniu okazało się, że za spore pieniądze dostał byle jaki alarm, który niestety zadziałał za późno.

Agencje ochrony jadą na reklamie i handlowcach (właściwie sprzedawcach – fantastach i wciskaczach kitu! Krawaciarze ze skóropodobną teczką – wielcy znawcy systemów zabezpieczeń… Masakra!). Totalnie psują rynek systemów zabezpieczeń :-(

Wciskają klientom byle co, byle jak zamontowane, byle tylko klient co miesiąc zapłacił abonament za „ochronę”. Bo o to głównie im chodzi. Taki sprzedawca nie jest od tego, żeby dobrać właściwe zabezpieczenie obiektu, tylko żeby jak najdrożej sprzedać produkt, z którego on ma prowizję. Od tego jest sprzedawca (dumnie nazywany handlowcem) – żyje z prowizji od sprzedaży – ma sprzedać, po trupach…

Stąd wiele obiektów jest ŹLE zabezpieczonych.

Jaki jest tok myślenia nieświadomego klienta? Wybiorę znaną (z reklam) agencję ochrony, która chroni najwięcej obiektów w mojej okolicy (duże tablice z nazwą agencji na ogrodzeniach posesji oraz duże naklejki – wszędzie).

Smutna prawda jest taka:

1. W każdej agencji ochrony jest wyodrębnionych kilka działów (marketing, czyli „handlowcy”, instalacje, serwis, monitoring, windykacja) – niekoniecznie właściwie ze sobą współpracujących – dla każdego działu w danej firmie liczy się tylko wynik finansowy – nie klient…

2. Agencje prowadzą kampanie reklamowe polegające na wieszaniu tablic reklamowych i naklejaniu naklejek wszędzie, gdzie się tylko da – nawet bez zgody właścicieli posesji…

Zasada jest prosta – im więcej widać nazwę danej firmy, tym więcej potencjalnych klientów da się nabrać, że dana firma prężnie działa w tej okolicy i skoro ma dużo obiektów, to pewnie ma dużo patroli na ten obszar.

3. Skuszony klient dzwoni na numer „handlowca” podany na tablicy lub naklejce i umawia się na spotkanie.

4. Na spotkanie przyjeżdża „handlowiec” – młody, pod krawatem, z teczką. Roztacza przed klientem wizję zabezpieczenia obiektu. Dla ścisłości, wiedza owego „handlowca” oparta jest wyłącznie na czytaniu kart katalogowych urządzeń oraz „szkoleniach”.

5. Klient kupuje alarm

6. W ustalonym terminie przyjeżdża instalator – przeważnie jedno-dwuosobowa firma podwykonawcza, która za marną prowizję otrzymywaną od agencji ochrony zamontuje alarmik – wizję „handlowca”…

7. Jeśli instalator widzi, że jest komunikacja z klientem, to czasem zgłosi klientowi swoje uwagi, że „system zabezpieczeń” zaoferowany przez „handlowca”, będzie nieskuteczny.

8. Kumaty klient wyraża zgodę na wniesienie poprawek do „projektu” „handlowca” i jest gotowy zapłacić więcej, aby tylko system działał prawidłowo. Wtedy jest szansa, ze zamontowany system będzie choć troszkę lepszy od „standardu agencji ochrony…”

9. Jeśli klient uzna, że instalator jest naciągaczem, bo przecież „handlowiec powiedział, że…”, to ma zamontowany system zgodny z umową, czyli „wizją” „handlowca”  – czyli do du……

10. Później klient eksploatuje alarmik „zaprojektowany” przez „handlowca” i okazuje się, że jednak ten system nie działa zgodnie z wizją „handlowca” bo np. piesek, który waży „tylko” 30 kg jednak włącza alarm przy czujkach ruchu katalogowo odpornych na zwierzęta do 36 kg…

Albo zamontowane czujki zewnętrzne włączają alarm przy przelatującym małym ptaszku, a miały być odporne na zwierzęta do 70 kg…

11. Dział serwisu (czyli trzeci dział po marketingu i instalacjach) głowi się, jak rozwiązać ten nie rozwiązywanlny problem –  „pasztet” przyrządzony przez „handlowca”. Serwis przyjeżdża na kolejne wezwania nie zadowolonego klienta , niby coś tam zmienia, ustawia, programuje – czas mija…

12. Kolejny dział – windykacja – próbuje egzekwować opłaty za serwis – klient płaci – czasem jak mu się chce, to nie płaci i się odwoła…

13. Gwarancja na „system” mija – klient wyczerpany próbami wyjaśnienia, że kupił system nie spełniający jego wymagań (bo mu „handlowiec” mówił, że…), rezygnuje z usług danej agencji ochrony, albo (co gorsza!) daje sobie spokój i przestaje używać ten „system”!!!

Zastanówcie się Drodzy Klienci, czy agencja ochrony powinna montować Wasz system alarmowy.

Tylko doświadczony instalator, czyli człowiek znający systemy zabezpieczeń z teorii i praktyki może właściwie dobrać zabezpieczenia.

Może kiedyś nadejdą czasy, w których specjaliści z firm ubezpieczeniowych będą dyktować warunki zabezpieczenia obiektu zgłoszonego do ubezpieczenia.

Teraz sporo klientów wybiera najtańszy system alarmowy i wykupuje ubezpieczenie.

Wszystko na zasadzie mam jakiś alarm, jakąś ochronę i jakieś ubezpieczenie – jest dobrze.

Dopiero przy włamaniu okazuje się, ile to wszystko jest warte…

Alarm zadziałał po fakcie, ochrona przyjechała za późno, a ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania…

Polecam rozwagę – zanim wybierzecie firmę do montażu systemu zabezpieczeń, poczytajcie w necie na temat różnych sposobów zabezpieczenia mienia.

Polecam np. wątek:
http://forum.muratordom.pl/showthread.php?9326-Instalacja-alarmowa-raz-jeszcze

żródło: http://ochrona-mienia.blog.pl/

Artykuł można powiedzieć naszej konkurencji. Niemniej jednak wszystko co w nim zostało napisane to prawda sprytnie ujęta, w dużym skrócie. Po kilku latach (a mieliśmy okazję) pracy w takiej agencji tak naprawdę można napisać pokaźną książkę na temat jak to wszystko wygląda. Jako instalatorzy w takiej firmie razem z nami pracowali piekarze, cukiernicy… Każdy tak na prawdę kto chciał pracować. Wiedzę zdobywali podczas lepiej lub gorzej popełnionych systemów. Ile z nich działa? Tego nikt nie wie. Jako pracownicy już działu serwisu tejże samej agencji (również przez kilka lat) mieliśmy okazję pracować na tych systemach popełnionych przez przypadkowych instalatorów, dla których ta praca była jakimś epizodem w życiu, może przejściowym etapem. Najgorzej jeśli przy wspomnianym włamaniu coś nie zadziałało jak należy. Pozwolą Państwo, że tutaj się zatrzymamy, aby nie napisać jednego zdania za dużo.

Życzymy przemyślanych decyzji